Całkiem niedawno otrzymaliśmy od naszej Czytelniczki kilka jej wierszy. Pragniemy się nimi z Państwem podzielić.
To było wczoraj
stara kamienica
obdarta z tynku stoi dumnie
tuż przy wąskim chodniku
odsłaniając miniony czas
ukryty w każdym rogu i bramie
wdziera się rdzą w ozdobne zawiasy
tylko klamki zostały nienaruszone
tak jakby ciągle ktoś próbował wejść
by odnaleźć siebie
w opustoszałym kącie
przedziera się tęsknota do światła
z zabitych deskami okien dociera
takie samo jak wtedy
kiedy były uchylone
niepotrzebny napis
widać że grozi zawaleniem
miejsce spoczynku
mam jeszcze trochę czasu na szukanie
odpowiedniego miejsca dla wspomnień
lecz już teraz kształtuję w wyobraźni
swoją postawę na przyszłość
musi być półcień by słońce
nie padało zbyt mocno na twarz
i nie powiększało minionych dni
druga połowa może być odkryta
zawsze miała zimne stopy
dzisiaj omijam wszystkie ławki świata
jutro dotknę każdej poręczy
dokąd idziesz
na każdym zakręcie twoje drogi
krzyżują się z moimi myślami
w przemodlonych ścianach skrapla się chłód
i znika z pierwszym promieniem
wzlatuje ponad rzeźby a kontury kształtują
w dziełach sztuki czyjąś wyobraźnię
w mojej jesteś żywy
czuję to w dłoniach
korek
znały go wszystkie rogi
chował się za nimi kiedy trzeźwo myślał
wtedy rozumiał
odbity na nosie krawężnik
utrudniał oddychanie
ale pomagał nie czuć zbyt wiele
nigdy nie było wiadomo
z której strony nadejdzie
i wyciągnie rękę
w zamian za uścisk dostawał drobne
to było czyściejsze od sumienia
szybko się zorientował że mycie nie popłaca
stary park
wszystkiego było w nadmiarze
śmiechu nigdy za mało
wędrował po pokojach
chował się po strychach
tam było czym się bawić
odbite od drzew uczucia
znaczyły miłosne ślady
do dziś pozostały
głęboko wyryte
miało być na zawsze
tak się wtedy wydawało
że nie ma prawa nic przeminąć
bo jaki sens miałoby życie
skoro z czasem milknie
świeca
wtedy w kościele dusiły kadzidła
a wilgotne powietrze
spływało święconą wodą
za dużo było naraz świętości
chrząkanie nie pomagało
trzeba było przeczekać by się
spokojnie wykaszleć
chłód przedzierał się do wnętrza
trudno było rozróżnić czy to
dreszcze czy poczucie winy
trzepie po rękach
szacunek
kiedyś kromka ze smalcem
smakowała najbardziej
posypana solą znikała od środka
a skórka zostawiona na deser
zaznaczała kontury nieba
czasami było lepiej
bo skwarkami ciążyła na dłoni
i nie przeszkadzały obdarte buty
kiedy brakowało pasty
liczyło się zmęczenie jedzeniem
ponowa
za ścianami rozciąga się przestrzeń
brakuje wzroku by ogarnąć możliwość
bycia wszędzie
to takie nienaturalne by uciec
coraz prędzej zbliża mnie
pełnia
przykuwa wzrok
reszta porusza się po zmrożonej ziemi
jeszcze ciepłem znaczę ślady
unosi się oddech
wtedy widać bardziej
boję się odkrywać by poczuć więcej
płoszy mnie każdy wyraźniejszy gest
mocniejsze słowo
przetnij drogę
i upoluj pragnienia
to chciałam Ci kiedyś powiedzieć
za oknem jest podobna cisza
powietrze stanęło tak jak we mnie
prawie nie oddycham
zieleń zgęstniała do granic
nie widać co jest po drugiej stronie
czuję się bezpiecznie wiedząc
że nikogo nie ma w środku
tylko serce się tłucze nocami
najpierw były piersi
piersi falują początkiem wszystkiego
co potem nastąpi
w różnych sytuacjach oddają się
pragnieniom
by służyć za matczyną kolebkę
albo za poduszkę
oddychają pełnią siebie
dając zadowolenie innym
natarczywie chwytają się powietrza
by nie opaść zbyt wcześnie
nie tylko ja je kocham
uprzywilejowana
wiem że lubisz w powszednie dni ubierać się w szminki
by potem spacerować po przepełnionych sklepach
lekko unosząc się biodrami poza szarość skóry
susząc ciepłym oddechem nabrzmiałe od wilgoci usta
wpisujesz się odbiciem w każdą mijaną wystawę
a kiedy czujesz że zanikasz podpierasz się lusterkiem
podkreślając kolejny raz krwistym znakiem kontury
i wchodzisz w tłum popisując się pierwszeństwem
przestraszony piskiem opon milknie uliczny szum
z każdym stuknięciem obcasa faluje chodnik
i tylko twoje przechodzone spojrzenie sprawia
że kończy się wybieg
malowane mrozem
przede mną coraz mniej zim
częściej ukazują się minione
w zmarzniętych butach
ciągnęłam sanki by zjechać
jak najdalej
by być pierwszą
powracałam w połowie
im szybciej tym wolniejsze
stawały się kroki
dzisiaj nie biegnę
by zatańczyć na lodzie
bezpieczniej oddycham
łapię się na tym
że nic mnie nie wzrusza
prócz życia
Joanna Bieleń - Urodzona 13 lipca 1967r. W wolnych chwilach pisze wiersze(od trzech lat) i publikuje na, www.portal.pisarski , www.poeci.com , www.poezjapolska i innych. Publikacja wiersza pt,, Nadzieja czyni cuda" w Nowym Popularnym Czasopiśmie Literacko-Społecznościowym L`esperance, Dyplom Atencji za twórczy udział w obchodach Światowego Dnia Poezji poprzez Linie Poetyckie. Dwa trzecie miejsca w konkursach poetyckich. Interesuje się fotografią. Zagorzała fanka Radia Euro. Marzy o wydaniu własnego tomiku poezji.
Joanna Bieleń
REKLAMA
REKLAMA