Sylwia Winnik, ząbkowiczanka postanowiła podzielić się swoją recenzją książki Magdaleny Tulli. Przeczytajcie, co ma do powiedzenia autorka bloga Czas na książki.
Czym jest więź matki z dzieckiem, wie każdy. Nikt temu nie zaprzeczy.
O uczuciach, które zawsze tak silne, a nienamacalne wibrują w tych relacjach, doskonale przekonane są dzieci kochane, dzieci doceniane i rozpieszczone, ale też i przede wszystkim, dzieci adoptowane, dzieci odtrącone, porzucone, stłamszone przemocą i brakiem akceptacji. Każda z tych relacji wzmaga emocje, inne od wszystkich – innych, silniejsze niż można sobie wyobrazić, bo to więzi pomiędzy matką, a dzieckiem. Złączone specyficzną, niewidzialną nicią, niezależnie od tego co jest pomiędzy nimi.
„Szum” to kolejna powieść Magdaleny Tulli, najbardziej intymna i wkraczająca w te zakamarki duszy, o których bardzo ciężko jest mówić w sposób prosty i banalny. W ogóle o których ciężko jest mówić. Dlatego Magdalena Tulli pisze o nich w sposób trudny. Często metaforyczny, za pomocą anegdot – licznych i niepospolitych przedstawia uniwersalną kondycję ludzką.
Główną bohaterką jest dziewczynka, którą możemy obserwować kiedy rośnie, a wraz z upływem czasu zmienia się świat wokół niej, ale nie ona sama. Nie zmieniają się także bliscy, rodzina z którymi żyje w tak trudnych relacjach. Jej życie to ciągła tułaczka po emocjonalnych nizinach, w których małymi kroczkami stara się zaakceptować swoje wyobcowanie. Później zawalczyć o porozumienie i racjonalność zawartą w więzi z matką i otoczeniem. Więź ta jest naznaczona absurdalnym brakiem skupienia się na dziecku ze strony matki, niedostatecznym okazaniem miłości, a nawet zainteresowania. Dalej brakiem zrozumienia, poszanowania ze strony społeczeństwa.
W egzystencję życia człowieka, jak przyznaje autorka, wpisany jest element wyobcowania, braku akceptacji otoczenia, niedostosowania. Ale, co można sobie uświadomić czytając powieść, przewyższa te elementy nieodłączna od ludzkiego życia, potrzeba wzajemnego przebaczania. I nie tylko przebaczania innym- przebaczania sobie. I nie tylko zrozumienia innych, ale zrozumienia siebie. Nie dostosowania się do otoczenia, lecz przeciwstawienia się mu jeśli zachodzi taka potrzeba. Bo przecież istnieją różne wymiary racjonalności, normalności, a każdy z nich może być właściwym. Zaakceptowanie siebie, daje możliwość wybaczania, pozbycia się z własnego „ja” ofiary, człowieczyny niepewnej i stłamszonej, pozwalając otworzyć się na nowe,
ale i nieuniknione.
Powieść „Szum”, oprócz intrygującej treści, posiada także nietuzinkowy tytuł. Jedno zdanie zawarte w książce, krótkie, ale bardzo wymowne wyjaśni Wam drodzy Czytelnicy czym jest tytułowy szum. Wyjaśnienie także zaskakuje. Pierwszy raz zdarzyła mi się konieczność, przeczytania książki dokładnie dwa razy przed ostatecznym jej zrozumieniem, napisaniem recenzji… tak właśnie stało się w tym przypadku.
Proste słowa są złączone przez autorkę w trudne zdania, tak trudne jak relacje występujące w książce. Postaci nie bez powodu mają ciężkie i skomplikowane, melancholijne charaktery. Od matki, poprzez postać Halinki i …lisa.
Książka w mojej opinii składa się z dwóch wymiarów. Tego rzeczywistego, namacalnego, opisanego oraz nierzeczywistego, w którym emocjonalnie przebywa główna bohaterka, którego nie da się w sposób oczywisty opisać. Ostatecznie, uniwersalizm tej książki, skonstruowany jest w taki sposób, by każdy czytając ją mógł wpasować się w zawarte gdzieś pomiędzy wersami ramy, swoich własnych zakamarków, których nie da się rozgryźć w prosty sposób.
Książka „Szum” jak dla mnie jest mistrzostwem sztuki pisarskiej. To trudna i mądra powieść o prawdziwej i nieuniknionej, smutnej egzystencji każdego z nas. O trudnych relacjach nie tylko matki z dzieckiem- co w pewnym sensie staje się tylko wierzchołkiem góry lodowej, lecz trudnych relacjach człowieka z życiem.
Więcej recenzji znajdziecie Państwo na stronie czasnaksiazki.pl
Sylwia Winnik
REKLAMA
REKLAMA