Kilkumiesięczny pobyt w przepełnionej celi razem z grypsującymi więźniami to nie sielanka. Szczególnie, jeśli trafiło się tam za jazdę rowerem po alkoholu. O życiu w zakładzie karnym opowiadają byli pensjonariusze.
Wcześniej pana Czesława z powiatu średzkiego policja trzykrotnie zatrzymywała za jazdę po pijanemu. Po ostatniej sprawie prokurator zażądał roku więzienia i grzywnę na rzecz osób niepełnosprawnych. Kiedy zgłosił się w wyznaczonym terminie do Zakładu Karnego nr 1 przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu nie został przyjęty.
- Przyjechałem pod bramę po godzinie 15. O tej porze strażnicy i personel kończą pracę. Powiedziano mi, żebym gdzieś przenocował i przyszedł na drugi dzień rano. A gdzie ja miałem nocować? W parku? Wróciłem do domu i ukrywałem się przez kilka miesięcy – relacjonuje 54-letni Czesław.
Mężczyznę złapano latem podczas pracy na jednej z budów. Ubrany był w spodnie robocze, sandały i koszulkę. Na kilka tygodni trafił na oddział zamknięty, gdzie pensjonariusze nie mogą spacerować po korytarzu. Oddział półotwarty był w tym czasie remontowany.
- W czteroosobowych celach przebywało po 8 i więcej osób. Panował straszny ścisk, co fatalnie wpływało na atmosferę. Było wielu takich jak ja kolarzy, sporo dilerów narkotyków i pospolitych bandytów – opowiada były więzień.
Zdaniem Ireneusza Muchy z Centralnego Zarządu Służby Więziennej w Warszawie, osadzonych kierowców traktuje się tak samo, jak innych pensjonariuszy.
- W polskim więziennictwie nie ma podziałów na lepszych i gorszych. Nie ma podstaw, aby traktować osadzonych w jakiś szczególny sposób – uzasadnia major Mucha.
Grypsujący i kolarze
Każdy dzień zaczyna się tak samo. Punkt szósta odzywa się syrena. To znak, aby wstać i ubrać się. Po chwili wchodzi strażnik, któremu melduje się skład celi. Później funkcjonariusz sprawdza kraty w oknach i wychodzi. Czesław Kędzierski siedział też z grypsującymi, na których kolarze mówili „szamaki”. Ci nie podają nikomu rąk i z nikim nie rozmawiają. Inni więźniowie musieli ich informować, po co i dlaczego idą do ubikacji. Wielu grypsujących chciałoby pracować, ale na to trzeba sobie zapracować, a „szamaki” nie uchodzą za wzorowych więźniów. Jednak wbrew panującej opinii żyją dobrze ze strażnikami. Gdy pensjonariusz pracuje ma więcej swobód. Bywa, że pracodawca przymyka oczy na nielegalne widzenie z żoną. Czasami kupuje piwo i dobre jedzenie. W pracy można po kryjomu zadzwonić do znajomych. W więzieniu posiadanie telefonu jest surowo zabronione. Praca rozładowuje ciężką atmosferę przepełnionych cel. Oprócz tego więzień otrzymuje dodatkowy przydział papierosów.
- Dwa lata temu w jednej z hurtowni przy ulicy Robotniczej we Wrocławiu zarabiałem trzy złote na godzinę i nie narzekałem. Wiem, że dziś stawki są większe. Ale nie każdy może pracować – podkreśla Adrian Porada z Kątów Wrocławskich, który również siedział za jazdę rowerem po pijanemu.
Nie siadaj na rower człowieku
Kolarze obalają mity, że w więzieniu jest jak w hotelu i w każdej celi gra telewizor. Jedyną grupą, zadowoloną z zakładów, są bezdomni. Tym nie przeszkadza zbita szyba w celi czy zapachy z ubikacji.
- Są oczywiście więźniowie, którzy mają komputer, radio czy telewizor. Siedzą w celach zamkniętych z wieloletnimi wyrokami za morderstwa lub inne przewinienia. Jednak nikt nie chciałby mieć takiego dobrobytu – dodaje Adrian.
Każdy myśli o dniu, w którym opuści bramy zakładu. Wielu ma nowe postanowienia, inni pragną się zemścić. Pensjonariusze mają nadzieję, że przed wyjściem nie odwiedzi ich urzędnik tzw. „dolewa” – nosiciel złych informacji.
- Dolewa informuje, że wyjście zawieszono, bo przykładowo prokurator wniósł apelację i do odsiadki ma się kolejne pół roku. Każdy wychodząc modli się, aby nie spotkać dolewę – tłumaczy Adrian Porada.
Czesław Kędzierski trafił do więzienia w maju 2006. Wypuszczono go przed Bożym Narodzeniem. Zakład karny podarował mu zimową kurtkę i adidasy. Strażnik, którego poznał poradził mu na odchodne:
- Czesiu, jak pijesz nie jeździj rowerem. Nie siadaj na rower człowieku.
- Obecnie na 1400 osadzonych w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu 150 to kierowcy skazani prawomocnymi wyrokami – informuje Marek Łażewski, rzecznik więzienia przy ul. Kleczkowskiej.
Jacek Bomersbach
Rowerzyści siedzą w więzieniach
2013-05-26 22:49:07
Jacek Bomersbach
Kilkumiesięczny pobyt w celi razem z grypsującymi więźniami to nie sielanka. Szczególnie, jeśli trafiło się tam za jazdę rowerem po alkoholu. O życiu w zakładzie karnym opowiadają byli pensjonariusze.
2013-05-26 23:03:43
gość: ~Belma
Tylko w Polsce rowerzystów wsadza się do więzienia. Czy ktoś pamięta jaki poseł, z jakiej partii to wprowadził i kiedy?
2013-05-27 22:45:36
gość: ~gzk
Nie wiem kto, ale widać obecnej władzy to nie przeszkadza, że nie zmienia prawa. Mają pole do POpisu.
2013-05-31 22:54:24
gość: ~świerk
Cyt>: " Mają pole do POpisu." ...i do poPiSu. Nie czepiaj się, kolego. W latach 2005-2007, gdy rządził PiS, przepisy i praktyka były takie same. Wniosek? Pomyśl.
2013-05-26 23:20:12
gość: ~fffffffffffff
Polska to dziki kraj :(
2013-05-27 10:45:33
gość: ~GNIDA
80 procent ludzi pijanych - to ludzie na kacu.
2013-06-02 23:08:49
gość: ~sasetka
Nie żałuję rowerzystów pod wpływem alkoholu, bo przecież też stanowią zagrożenie. Ale irytuje mnie fakt nabijania sobie statystyk w kategorii złapanie pijanego kierowcy w momencie, gdy rowerzysta prowadzi rower przy nodze. Chyba jakieś premie mają za to, bo połowa pijanych kierowców na pewno łapie się właśnie do tej grupy.
2013-06-03 09:15:41
gość: ~SA
ostatnio dodany post
podpity rowerzysta prowadzący rower przy nodze nie jest uznawany za pijanego stwarzającego zagrożenie. Pijany rowerzysta podobnie jak pieszy również nie stwarza żadnego zagrożenia. To wymysł polskich posłów.
REKLAMA
REKLAMA